poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Ach co to był za weekend!

A zaczął się w środę wieczorem! Pojechaliśmy do Warszawy! A w Warszawie był piękny czwartek:
Niecierpliwie czekaliśmy na tramwaj:


 Aż w końcu tym ekscytującym środkiem lokomocji dotarliśmy do..labiryntu!

Hmmm...którędy teraz?


Uff! Nela mnie znalazła!

Ze starszą siostrą jednak bezpieczniej będzie.


Następnie była kąpiel w fontannie:


Oraz oczywiście megalody!


A nawet plac zabaw:





Ale najlepsze było dopiero potem ;) Po solidnym obiedzie u babci dzieci udały się z dziadkami na spacer a my- w miasto! Rowerami! Kolacja i klub na naszym ulubionym Powiślu. Wszystko okraszone solidną przejażdżką na wypożyczanych rowerach- tu wielki plus dla Warszawy, wszystko świetnie działa. Z domu tesciów do centrum jest 10 km, więc spaliliśmy  kolację :)
Potem krótkie spanie, rano wyprawiliśmy dziadków i dzieci na działkę i- nie będziemy oryginalni- w miasto! Na rowerach :) Ach, jakbyśmy byli piękni, młodzi i bedzietni! Ach, jakby dawne czasy wróciły ;) Cały dzień miastosnujstwa- śniadanie na mieście po 11 , spacery, strzelanie głupich fot, przytulaski na ławkach, obiad, kupowanie bagietek i i innych przysmaków plus 30 km na rowerach :) 
Wieczorem spakowaliśmy dzieci w samochód i pojechaliśmy na naszą wies nad jezioro na weekend właściwy- grill, kąpiele w jeziorze, słoneczne lenistwo w upale  
Oraz nieco szokujący odwyk po bezdzietnym dniu.
Tylko mój biedny małżonek musiał w niedzielę- jak co niedzielę- wrócić spowrotem na pół dnia do Warszawy żeby odrobić swoją kościelną pańszczyznę ;)



Potrzebuję częściej takich dni odwyku. To był pierwszy od bardzo, bardzo dawna. Ada już świetnie sobie radzi z pobytem u babci na cały dzień , więc będziemy  korzystać częściej, zwłaszcza że warszawscy dziadkowie stęsknieni.
odżyłam, i choć odwyk pózniej był ciężki- jakoś mi teraz chwilowo łatwiej i cierpliwiej.

7 komentarzy:

  1. rozbawił mnie ten Wasz entuzjazm na bezdzietne włóczęgo po stolicy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jak Żyd z kozą, nie wiem czy znasz tę anegdotę, gdy Żydowi skarżącemu się na tłok, hałas, biede w domu rabin polecił kupić kozę i wziąć do mieszkania. po jakimś czasie Żyd skarży się jeszcze bardziej, na co rabin- to sprzedaj kozę. Sprzedał, przychodzi i mówi- wspaniale! cudownie jest!

      Usuń
  2. To gdzieś mi może nawet mignęłaś na tym rowerze, kto wie? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może :) po całej Warszawie niemal nas nosiło :)

      Usuń