Nauczycielka Neli-skądinąd bardzo fajna, więc krytyka nie będzie dotyczyć jej osoby tylko tego konkretnego zachowania- daje pracę domową za karę. Dwa razy była to kara zbiorowa- tzn. jedna, dwie osoby rozwalały lekcję, więc cała klasa dostała więcej zadań z ćwiczeń. Już wtedy wybierałam się ze znakiem zapytania na twarzy. Nie poszłam, a dziś Nela przyniosła tę samą koncepcję tylko usystematyzowaną.
To znaczy- za złe zachowanie na lekcji dziecko dostaje kreseczkę w tabelce na końcu zeszytu. To jest jeszcze ok. No ale dalej- po zakończeniu dnia lekcji dziecko ma karną pracę domową. Ma przepisać ze słownika ortograficznego tyle wyrazów z trudną literką (wyznaczoną na dany dzień) ile ma kreseczek z tego dnia. A następnie ułożyć z tymi wyrazami zdania.
Moje dziecko lubi chodzić do szkoły, wręcz bardzo. Na propozycję nauczenia się czegoś reaguje entuzjazmem. Ma już nawyk, że gdy czyta coś co nie do końca rozumie, sama drąży, szuka w innych książkach, w encyklopediach. Lubi czytać sobie słownik. Nauka to dla niej przyjemność, frajda, pasja. I ja chciałabym, żeby tak zostało. Żeby nauka, także ortografii, pozostała dla mojego dziecka przyjemnością, a nie- na miłość boską- karą! Żeby sprawdzała ciekawe wyrazy bo to interesujące a nie za karę! Nela gdy mi o tym opowiadała, sama z siebie powiedziała, że przeciez teraz dzieci przestaną lubić się uczyć.
Druga sprawa to praca domowa jako obowiązek. Dla mnie bardzo ważne jest aby obowiązki nie wiązały się dla naszych dzieci z czymś przykrym. Żeby myślały raczej o pożytku wypływającym z wykonywanego obowiązku, o satysfakcji którą można czerpać z obowiązku dobrze wykonanego. Wszystko to bierze w łeb, gdy praca domowa, a więc obowiązek, jest zadawany za karę.
I tak na marginesie zupełnie dwie rzeczy. Nela czyta płynnie i samodzielnie od czwartego roku życia. W związku z tym ortografię ma w małym palcu, wysoko ponad poziom 2 klasy. Zdarza jej się natomiast gadać na lekcji, za co zarobiła kreseczkę. Na pewno znajdzie się w klasie dziecko, które jest grzeczne jak aniołek, a z ortografią na bakier i dodatkowa nauka "za karę' bardzo by mu się przydała. Druga sprawa- co ma piernik do wiatraka, a gadanie na lekcji do ortografii.
Idę jutro porozmawiać z panią.
A co wy myślicie o nauce za karę?