Opowiem Wam jak wyglądają nasze soboty. Stworzyliśmy sobie pewien rodzinny rytuał, który ulega zmianie tylko na skutek zmian pór roku. Dzięki niemu odpoczywamy i spędzamy jeden dzień całą rodziną.
Potem śniadanie. Zawsze w soboty mamy specjalne leniwe śniadania, z repertuaru: bajgle/croissanty z serkiem i dżemem, albo jakieś jajka, albo naleśniki. W tę sobotę akurat jedliśmy naleśniki z waniliowym serkiem i konfiturą wiśniową, do tego kawa z mleczną pianką. Na stole obrus, w głośnikach Miles Davis na przykład.
Jak już wszyscy się ubiorą, co sobotę wyruszamy na piechotę do centrum- jak to mówią nasze dzieci "idziemy do miasta na kawałek ciasta". Zwyczaj ten mieliśmy już w Warszawie i sukcesywnie dołączały do nas kolejne dzieci w wózkach a potem na własnych nogach.Rekordzistą w tej dziedzinie jest Julian który wziął udział w naszym rytualnym spacerze mając 17 dni :) Tak się złożyło, że i w Warszawie i tutaj mamy podobną odległość do centrum, od godziny do półtorej spaceru w zależności od tempa. I w tej chwili tylko Ada jedzie pojazdem i wykorzystuje spacer na drzemkę :) Nagrodą za przebycie trasy jest kawa albo inny ciepły napój i jakieś ciacho- ostatnio dzieci konsumowały renifery :)
Mamy kilka naszych ulubionych kawiarni choć ta jest najbardziej ulubiona ostatnio
Wracamy autobusem, bo Ada wściekłaby się już w wózku tyle czasu. W domu wspólnie gotujemy, zwykle jakieś pasty, gramy w gry, czytamy gazetę.
Po południu zwykle urządzamy sobie jeszcze krótki spacerek po najbliższej okolicy. W tę sobotę były to szaleństwa na górce z racji obfitości śniegu. Nasze starszaki kochają ślizgi (jabłuszka, kawałki plastiku do zjeżdżania) i uprawiają na tym maksymalne szaleństwo.
Wieczór należy do nas- pyszna kolacja, film, winko.
A w niedzielę była druga niedziela Adwentu
I wybraliśmy się po południu na łyżwy. Zdjęcia będą innym razem, póki co musicie na słowo uwierzyć, ze nasze starszaki już dzielnie same pomykają :) Mnie Mikołaj przyniósł nowe łyżwy (kupił używane na Allegro ;))
A Nela straciła już obie górne jedynki :) Ale ponieważ nie czuje się z tym komfortowo po względem urody i stara się nie pokazywać specjalnie, nie będę pokazywała zdjęcia na blogu. :)
A teraz zmierzyć się trzeba z nowym tygodniem. Robimy malowanie przedpokoju a Adam szuka nowej pracy- w starej zrobiło się fatalnie i konieczna jest ewakuacja. Trzymajcie kciuki!