-zupa dyniowa (bez komentarza; po prostu odwiedźcie mnie a przekonacie się jaka pyszna :))
-szaleństwo targowych plonów. Wczoraj jakoś moje myśli podczas nabożeństwa krążyły po jesiennym targu, a to za sprawą Dziękczynnego Święta Żniw :) Śpiewaliśmy piękną pieśń do słów wiesza J Kochanowskiego "Czego chcesz od nas, Panie" (uwielbiam ten wiersz), a przed oczami przesuwały mi się orzechy, dynie, stosy papryk, jesienny las :)
- praca. Lubię pracę, a po pełnym poczatkoworocznego chaosu wrześniu zaczyna się pracować dobrze i spokojnie
- jesienne wycieczki- miasta jesienią nabierają niepowtarzalnego uroku, a las, jezioro są fantastyczne.
- karmelowe latte. moja nowa miłość.
- szale i czapki, czyli niekończące się możliwości modowe :)
- capuccino na balkonie w promieniach październikowego słońca
- zapach wieczornego powietrza , coś pomiędzy dymem, ziemią, grzybami.
- moje dzieci i ich jesienne zabawy( ten punkt specjalnie po to, aby wzmocnić mą nadwątloną dziś mocno miłość macierzyńską; oj, dały dziś mi do wiwatu! żeby nie było że zawsze jest tak sielsko jak na zdjęciach. w słoneczną, jesienną sobotę- oj, nie!)
- minęła też druga rocznica chrztu Ady- chrzciliśmy ją w Dziękczynne Święto Żniw właśnie A tak wyglądała wtedy:
Póki co więc desperacko skupiam się na pozytywach, a Wy na pewno zacieracie ręce, co też pozytywnego wymyślę w listopadzie ;))))
"za Twe hojne dary" jestem pewna, że znajdziesz ich mnóstwo w listopadzie, bo taki masz cel :))) Twoje postanowienie bardzo mi się podoba, pozdrawiam i zdradzę, że uwielbiam zapach palonych zniczy w listopadzie
OdpowiedzUsuńo a ja zniczy akurat nienawidzę. w ogólę nie lubię cmentarzy.
Usuńsłuszna inicjatywa z tym "nie narzekaniem". tez staram się wcielać w życie oraz inicjatywę "będę się uśmiechać" :D nie ma łatwo ....
OdpowiedzUsuńlubię zapach wieczornego powietrza jesienią i wczesna wiosną, bo chyba wtedy najbardziej pachnie ziemią, naturą.
dokładnie!
Usuńsłuszna inicjatywa z tym "nie narzekaniem". tez staram się wcielać w życie oraz inicjatywę "będę się uśmiechać" :D nie ma łatwo ....
OdpowiedzUsuńlubię zapach wieczornego powietrza jesienią i wczesna wiosną, bo chyba wtedy najbardziej pachnie ziemią, naturą.
Sloneczna kolorowa pazdziernikowa jesien lubie. W listopadzie ednak trudno mi znalezc jakies pozytywy, poza tym, ze w tym miesiacu por az pierwszy mama zostalam ;)
OdpowiedzUsuńa ja po raz drugi ;) no i sama mam urodziny ale to nie wiem czy taki pozytyw :)
UsuńNatalia, ja zawsze komentarze dubluje, nie wiem ki diabel, wiec masz robote przy mnie:)
OdpowiedzUsuńja jesien kocham, to moja ulubiona pora roku. mniej wiecej z tych powodow, co Ty.
Podaj przepis na swoja zupe:)
tym razem Ange zdublowała :) przepis poniżej w komentarzu :)
UsuńOd lat próbuję wyszukiwać pozytywy w okresie listopad-luty, póki co znalazłam tylko Boże Narodzenie i oczekiwanie na przedwiośnie ;-)
OdpowiedzUsuńzobaczymy co mi się uda :) oczekiwanie na wiosnę jest zawsze dobre, hihi :)
UsuńO tak, przepis na zupę poproszę!
OdpowiedzUsuńJesień zawsze lubiłam, do momentu gdy zaczęła mi się kojarzyć z początkiem chorób i przymusowym aresztem domowym:(
Wychodzę z banalnego założenia, że "u nas jest jak jest". Czyli: długo jest zimno, szaro, mokro i nieprzyjemnie i to też trzeba oswoić. Pomagają książki, porządne i ciepłe ubrania, dobre filmy, itp. Kiedy urodził się Miłosz, postanowiłam, że będziemy spacerować codziennie, niezależnie od pogody. Dzięki temu przestałam narzekać i nauczyłam się dostrzegać coś pozytywnego w niemal każdej aurze. :)
OdpowiedzUsuńLubię zmienność pór roku, męczyłabym się żyjąc w miejscu, w którym przez cały rok jest monotonnie ciepło lub chłodno i deszczowo
Jedyne czego nie znoszę (tak, jak Zielona) - przymusowego aresztu w domu z powodu choroby.
Przepis na zupę jest banalny tak naprawdę- ja nie przepadam za zupami-kremami, ale jak ktoś woli,może na końcu zmiksować całość. Na niezbyt duży garnek biorę cztery marchewki, jedną pietruszkę, trochę natki, łyżeczkę masła, opcjonalnie kawałek selera jak ktoś lubi; wszystko kroję drobno, zalewam wrzątkiem i gotuję taki warzywny bulion. (proporcje są raczej dużo warzyw, mało wody). Gruby plaster dyni kroję na mniejsze kawałki i gotuję- ja to robię razem ze skórką, bo nie lubię się męczyć z obieraniem. W każdym razie chcemy uzyskać gotowaną, obraną dynię. Dorzucam ją do gotowego bulionu z warzywami. Zagotowuję, doprawiam solą, pieprzem i gałką muszkatołową.. Wychodzi gęsta,ale z kawałeczkami warzyw. Podaję z natką pietruszki i pestkami dyni.
OdpowiedzUsuńDzięki za przepis :) Lada moment trzeba dynię na Halloween kupować, to zupę zrobię :P
UsuńJa nie wierzę za bardzo w areszt domowy podczas chorób; zostajemy w domu tylko wtedy gdy jest gorączka, a ta na szczęście u nas zwykle nie trwa dłużej niż dwa-trzy dni. jak tylko odpuści, wychodzimy.
OdpowiedzUsuńA jakas konkretna dynia? Bo podobno jedne się na zupę nadają, a inne niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńja kupuję na targu i tylko upewniam się czy jest mięsista- bo są dynie "na pestki" które mało miąższu mają i bardzo łykowatego. taka mięsista dynia nadaje się według mnie i na zupę, i na puree i na pysznościowy sos do makaronu :)
Usuńja kupuję na targu i tylko upewniam się czy jest mięsista- bo są dynie "na pestki" które mało miąższu mają i bardzo łykowatego. taka mięsista dynia nadaje się według mnie i na zupę, i na puree i na pysznościowy sos do makaronu :)
UsuńZielona, hokkaido jest fajna na takie rzeczy :)
UsuńNatalio jak zwykle cudnie i pozytywnie! Zdjęcia przepiękne. A zupa z dyni to chyba co tydzień u mnie bedzie bo Antek uwielbia.... Mówi, ze to jego ulubiona! ale lubię tez pierożki z dynia! tortellini z dynia! placuszki z dynia....
OdpowiedzUsuń