sobota, 4 października 2014

rozmawiałam z panią

Prosiliście żebym dała znać jak po rozmowie z panią.
Pani z klasą jest. To była rozmowa a nie pyskówka albo budowanie okopów.
Oczywiście nie poszłam z bagnetem na sztorc. Łatwo jest pójść do kogoś z gębą, ale wtedy atakowana pretensjami osoba okopuje się i odpiera atak.
Powiedziałam więc że nigdy nie wtrącam się w pracę pani, przeciwnie bardzo cenię to co robi i pierwszy raz przychodzę z jakimś problemem (to prawda. poprzednio był tylko raz mój mąż, kiedy chcieli odpytywać nasze dziecko z zawartości koszyczka ze święconką). I wyłożyłam co budzi mój niepokój. Pani powiedziała że widzi, że dzieci potrafią się kontrolować i wtedy zachowują się poprawnie. Nie chodzi o jakieś wielkie przewinienia, gadanie na lekcji, brak dyscypliny. Chciała ich zmotywować do tej samokontroli. A wie od dzieci, że większość z nich nie lubi odrabiać pracy domowej, bo kradnie im to czas wolny. Więc w tym sensie praca domowa miała być karą- bo oni nie lubią mieć dużo zadane. Więc za karę mają zadane więcej.
Mówi że nie pomyślała że dzieci mogą to inaczej odebrać. I że przemyśli to sobie. Zobaczymy co z tego wyniknie.
Ja w ogóle jestem zwolenniczką pozytywnej motywacji. A przynajmniej żeby negatywna nie była jedyną. Może- mówię tu o 2 klasie, a więc małe dzieci, pani jest ich wychowawczynią- zbierać jakieś pozytywne znaczki za udany dzień i nagradzać? dla dzieci nagrodą jest choćby wspólny, nadprogramowy spacer z panią czy przegadanie części lekcji. to jeszcze ten etap kiedy większość z nich bardzo lubi panią i zachowuje się tak a nie inaczej nie ze złej woli. raczej trudno im usiedzieć, zmilczeć, powstrzymać się. A z kolei za dużo negatywnych znaczków pozbawić jakiejś atrakcji- w końcu atrakcje są dla tych co potrafią się zachować.
Nie wymądrzałam się zresztą, bo pani jest nauczycielką z o wiele większym stażem niż ja. No i to w końcu jest jej problem, ja  mam swoje w swojej pracy :) Tutaj jestem rodzicem i wiem czego nie chcę dla mojego dziecka. I tyle.

10 komentarzy:

  1. bardzo mądrze to rozwiązałaś :) czytam Ciebie i inne blogowe mamy i ciągle się czegoś uczę :) pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze to "rozegralas" :)
    Ciezko jest byc matka-nauczycielka, co? ;)
    A jeszcze trudniej uczyc dzieci nauczycieli.

    Ech, ja tez na poczatku roku mialam "rozmowe" z Miska nowym nauczycielem i choc mialam ochote - i powody - goscia udusic, to bylam mila i grzeczna, poki co pomoglo...

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna ta pani, że da się z nią dialog prowadzić.

    Tak sobie myślałam o karach u Leny. Opowiadała mi o dwóch przypadkach - oba na lekcjach prowadzonych przez osoby z zewnątrz, nie nauczycieli montessori. Angielski - tu kara jest własnie brak dodatkowych atrakcji (które zazwyczaj zdarzają się pod koniec lekcji). To jest ok, choć boli mnie nieco odpowiedzialność zbiorowa (kilku chłopców regularnie hałasuje, a dostaje się całej klasie). Drugi przypadek to wf - kara za gadanie to odesłanie na ławkę i zakaz uczestnictwa w dalszych ćwiczeniach. Z tym się nie mogę pogodzic. Na lekcji wf dzieci mają cwiczyć.

    OdpowiedzUsuń
  4. masz racje, agresja budzi agresje i kazda sprawe, nie tylko w szkole warto zaczac przyjaznie, przez rozmowe a nie od razu skragi i pretensje. jednak co ja zauwazylam w naszej szkole to sytuacja, ze ja jestem mila, nauczyciel / dyrektor jest rownie mily, ja jestem wysluchana, ale tylko slownie, bo ja sobie ide, a sprawy sie maja tak samo jak sie mialy. i dopiero gdy po ktorejs tam z kolei milej wymianie zdan, a braku zmian (chodzilo o brod i smrod w ubikacjach) postraszylam dyrektora odpowiednikiem polskiego sanepidu, nagle dyrektor sie spial i zrobilo sie czysciej (choc mydla sie nie doczekalam...).
    Przeczytalam komentarz Matyldy i zdziwilam sie troche:) bo dzieki temu, ze moja mama byla nauczycielka i dyrektorem szkoly, ja lepiej rozumiem nauczycieli (A przyznajmniej tak mi sie wydaje;)) i na ogol, jak inni rodzice psiocza pod szkola, to ja nauczycieli bronie, bo mama w domu opowiadala z jakimi skargami rodzice do niej przychodzili - patrzyli z punktu widzenia rodzica, a nie nauczyciela. I choc dziecko stoi pomiedzy tymi punktami, to niestety, praca nuaczyciela a marzenia rodzicow i dzieci nigdy sie w 100% nie pokryja. Chociazby dlatego, ze kazdy rodzic ma inne marzenia i metody wychowawcze.


    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo się cieszę, że ta rozmowa tak przebiegła :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zainspirowana twoja "przygoda" zapytalam wczoraj jedna licealistke i jednego gimnazjaliste, - dzieci przyjaciol, co one o tym mysla... i mysla zle. Bo praca nie powinna kojarzcy sie z kara. Nauka nie powinna kojarzyc sie z czyms niezwykle ciezkim i z systemem karnym. Chyba nie tego jako nauczyciele szukamy.
    Zapytalam wiec jak karza wedlug nich madrzy nauczyciele. I uslyszalam, ze wpisuja uwage do rodzicow do dzienniczka po 3 uwagach dzwonia do rodzicow... i to dziala... nie wolno krzyczec, dac sie wyprowadzic z rownowagi czy wlasnie dawac dodatkowych prac w sensie cwiczen czy przepisywania lekcji... tez wciaz sie ucze. A tobie gratuluje!

    OdpowiedzUsuń
  7. bardzo dobrze zrobiłaś; czasem warto zwrócic uwagę, zapytac, bo nauczyciel zwyczajnie może nie zdawac sobie sprawy, że jego działania mają kompletnie inny wydżwięk

    OdpowiedzUsuń
  8. Twoje wpisy skloniky mnie do zastanowienia sie nad karami stosowanymi u Camilli w szkole. Musze Camille zapytac, czy w klasie podczas lekcji sa jakies stosowane, bo do tej pory temat u nas nie istnial. Pare razy zdarzylo sie, ze kilkoro uczniow zachowalo sie tak, jak zachowywac sie nie powinno, wtedy wszyscy rodzice dostali o tym wiadomosc od nauczycielki, bez podawania nazwisk, z informacja, ze sprawa zostala przegadana na lekcji i prosba, by rodzice tez ten temat w domu "przerobili". Byly to przypadki niedozwolonego biegania po korytarzu, blaznowania na lekcji oraz pomalowania sobie twarzy farbami podczas lekcji plastyki. W tym ostatnim Camilla uczestniczyla, czego sie wypierala w zywe oczy, swiecac niedomytymi kolorkami na policzkach :D, co poskutkowalo dodatkowa pogadanka w domu na temat mowienia prawdy.

    OdpowiedzUsuń
  9. mysle, ze nauczyciele sa wdzieczni, dostajac takie impulsy ze strony rodzicow. mysle, ze czesto sami nie wiedza jak sobie poradzic. sa tylko/tez ludzmi. dobrze, ze z nia pogadalas i fajnie, ze jest otwarta na takie rozmowy.

    lylowa

    OdpowiedzUsuń
  10. Praca dla nauczycieli angielskiego w Lublinie http://preply.com/pl/lublin/oferty-pracy-dla-nauczycieli-języka-angielskiego

    OdpowiedzUsuń