środa, 6 listopada 2013

hello november! i zen po trydziestce.

No i znów nie wiadomo kiedy miesiąc zleciał od ostatniego posta...Lubię pisać, ale chyba potrzebuję jakiejś dyscypliny. Bo inaczej będą się jakieś comiesięczne raporty tu pojawiać zamiast bloga! Różne są tematy, które chciałabym poruszyć a wciąż kończy się na tym, że próbuję w jednym poście nadgonić "co u nas", przemyślenia zostawiam na kolejny, a kolejny nie powstaje- i czas mija nie wiem kiedy.

Za dwa dni kończę 31 lat i powiem wam co się najbardziej we mnie zmieniło w ostatnim czasie. Zaczęłam umieć żyć tu i teraz. Dostrzegać to co tak naprawdę składa się na życie- jakieś przebłyski, jakieś momenty, zwyczajność, codzienność. Nie spędzam tygodnia czekając na weekend, a jesieni czekając na wiosnę.Nie odkładam najlepszej sukienki na niedzielę. Robię sobie nieoczekiwaną środową przyjemność, niespodziewane ulubione bajgle na czwartkowe śniadanie, szperam na ciuchach i kombinuję różne fajne zestawy dla siebie i dzieci. Zaczytuję się czasem i na drugi dzień ratuję się w pracy kawą. Gotuję pyszne rzeczy, słucham muzyki, gram. Świętuję.W niedzielny listopadowy (!) poranek dekujemy się na placu zabaw, jest cudnie. pełny reset, zen.













W weekendowe wieczory porywam męża- ostatnio gramy w kręgle i bawimy się pysznie. A poza tym?
Kłócimy się, dzieci strzelają fochy (nie robimy temu lajfstajlowych foci).
Czasem krzyczymy. Czasem mam dość.
Jestem zmęczona, mam masę pracy, no i ogarnięcie trójki dzieci w tym jednego w pierwszej klasie, jednego w zerówce i jednego w domu to nie takie proste jest no nie :)

I jak zapowiedziałam na wstępie, powracam do bloga na dobre. Także traktujcie tego posta jako zajawkę- wątki zostaną rozwinięte, a w kolejce czeka jeszcze sporo październikowych zdjęć.
Póki co, hello november! I'm here and I'm not afraid of you, zyg zyg!

15 komentarzy:

  1. po pierwsze to Wszystkiego Naj!!!!

    a po drugie, to bardzo się cieszę, że będzie Was więcej na blogu. Ja też po trzydziestce zaczęłam przykładac większą wagę do codzienności; często mam wrażenie, że to co najważniejsze dzieje się właśnie tu i teraz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)) to pierwsze moje życzenia w tym roku :)

      Usuń
  2. 31 lat to pelnia mlodosci:)
    Ciesze sie, ze bedziesz czesciej pisala:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) mnie martwi trochę że to tak szybko zleciało.

      Usuń
  3. jaki piękny post! zgrabnie ujęłaś przewartościowanie do którego dochodzi się z biegiem lat :) nie czas na szarpanie, na gonitwę za niewiadomoczym, nadszedł czas życia po prostu :))) moje 40+ jakiś czas temu stwierdziło, że po prostu chce się żyć i chociaż podrygi jakichś pretensji do losu gdzieś się odzywają to staram się by nie gasiły zwykłej codziennej radości z życia takiego jakie sobie wybrałam. porywy młodzieńcze (nie jestem pewna czy to cecha młodzieńcza ;) czy po prostu taka już jestem) w dążeniu do zmienności i poznania czegoś nowego rekompensuję sobie podróżami i czytaniem oraz rozmowami z bliskimi - to cudowne móc z kimś dzielić życie :)))

    ależ mieliście wiosnę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :) dokładnie tak.
      no wiosnę mieliśmy przez bite dwa tygodnie :)

      Usuń
  4. zen! :)

    pisz, pisz koniecznie! ja mam podobny problem z pisaniem, czasem, nadrabianiem zaległości i dyscypliną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. będę pisać, będę- o widzicie jak ładnie odpisuję na komentarze :))

      Usuń
  5. już chciałam Cie zdyscyplinować jakąś dyscyplinką:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. biję się w piersi :) choć dyscyplinka mnie intryguje! ;)

      Usuń
  6. Najlepsze zyczenia! I napisze tak.... Nie przypuszczalam, ze jestes tak mloda. Po pierwsze ze wzgledu na dzieci.... We Francji 31 to raczej czas na Pierwsze dziecko.... Po drugie na dojrzalosc i n'a madrosc, ktora od dawana darze wielkim szacunkiem!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciesze sie, ze zamierzasz czesciej pisac :) Ja od jakiegos czasu robie glownie to co lubie, na co mam ochote, zmieniam plany (takie, ktore mozna zmienic), gdy sie rano obudze i poczuje, ze mam ochote je zmienic, bo szkoda mi zycia na zmuszanie sie, odmawianie sobie itp :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tez lubie listopad ;) Ale niestety, albo stety zawsze czekam na weekend i na wiosne. Pozostale rzeczy to robie, jak zechce ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Częstsze wpisy jak najbardziej mnie cieszą.

    Sztuka zen jest niebywale trudna, ale czuję, że po części ją opanowałam. Czasami dlatego, że musiałam, ale tak bywało na początku. Najczęściej wściekałam się, że wszędzie mi daleko i ciągle mnie coś w tej mieścinie czy teraz wsi omija, że nie wyjechaliśmy na jakieś dłuższe wakacje, itp...teraz cieszę się z drobiazgów, krótkich wypraw, zaskakujących zakupów w lumpeksie, przegadanego (i nie tylko) wieczoru z mężem, skarbów, które przynosi Miłosz ze spaceru, itp. Nie odkładam pewnych planów, nie czekam kradnę dla siebie co się da :)

    Fajna ta ekipa na zdjęciach :)

    OdpowiedzUsuń
  10. No i gdzie te czestsze wpisy? ;P

    OdpowiedzUsuń