czwartek, 4 kwietnia 2013

lapidarium

dzisiaj poszłam do Biedronki po jakąś bzdetę i wróciłam z bzdetą i VI, brakującym na mojej półce Lapidarium Kapuścińskiego za 7,99. ten sklep zadziwia mnie czasami.

pogoda mnie dobija jak wszystkich, mam już dosyć sprawiania sobie zastępczych przyjemności, choć wytrwale to robię :) wczoraj ciuchland z mamą i parę fajnych łupów- sukienko- tunika w moim ulubionym, ciemnoszarym kolorze, rewelacyjny, mały (szary) żakiecik i fajna bluza dla A. jem furę warzyw i mam już w nosie "chemiczność" nowalijek- prędzej mnie ta pogoda zabije ;) najlepiej czuję się tuż po siłowni, naładowana pozytywnie po dawce ruchu- ale niestety energia mnie opuszcza po wyjściu stamtąd w śniegową breję.

święta były naprawdę dobre. w Wielki Piątek pojechaliśmy do Warszawy z Nelą (mama została z Julem i Dusią). To największe święto dla nas, a ponieważ Adam pracuje w kościele, przygotowujemy zawsze specjalną oprawę muzyczną nabożeństwa- oboje gramy, a także ja śpiewam jakąś pieśń lub arię związaną z tematem. Fajnie to wyszło. Przy okazji spędziliśmy sporo czasu z Nelą, plując sobie odrobinkę w brodę że nie poprzestaliśmy na jednym dziecku ;) tak miło i spokojnie jest z taką prawie 6-latką! Porozmawialiśmy sobie kulturalnie przy obiedzie w pizzerii, na nabożeństwie Nela śpiewała już niektóre pieśni i modlitwy.
w sobotę w sumie leniliśmy się w domu i mieliśmy gości na obiedzie- moich rodziców i przyjaciółkę mamy, która przyjechała z Anglii (bardzo ją lubimy i cenimy). zrobiłam jak to ja nietradycyjnie jedzonko: zupę cytrynową z jajkiem (akcent wielkanocny ;)), risotto szafranowe i dużą sałatę do tego, a na deser przepyszne  ciasteczka financiers. No i był Zajączek Wielkanocny :)  W naszym domu przynosi on zawsze plan mieszkania z zaznaczonymi krzyżykiem punktami, w których można znaleźć drobne upominki- w tym roku żelowe pisaki, brokatowy papier do wycinanek, małą książkę, rolkę Domostrady i obowiązkowe czekoladowe podobizny Ofiarodawcy :)
W niedzielę przed południem zjedliśmy leniwe śniadanko (akcent wielkanocny- jajka na miękko ;)), słuchaliśmy dużo muzyki i graliśmy w planszówki. Obiad u moich rodziców, tradycyjny tym razem. A na poniedziałek pojechaliśmy do Warszawy, do moich teściów (i do kościoła, bo A. grał).

zdecydowaliśmy że nie nastawiamy się teraz na szukanie pracy dla A., zwłaszcza że ja naprawdę sporo teraz pracuję i nieźle to finansowo wygląda, poza tym mamy też kasę z wynajmu mieszkania, które wreszcie znów się wynajęło i to chyba na dłużej. No i A. ma pensję z kościoła, niezbyt dużą ale zawsze. A. będzie się przygotowywał do egzaminu na aplikację który jest we wrześniu, no i zajmował dziećmi w czasie gdy ja pracuję- dzięki temu wzięłam trochę więcej pracy. Jestem zachwycona takim układem- od urodzenia Neli spędzałam więcej czasu w domu niż pracując i miałam tego serdecznie dość. Bardzo lubię moją pracę, i chciałam więcej pracować, ale nie chciałam zostawiać Ady pod czyjąś opieką do pójścia do przedszkola. A. jest idealnym ojcem, a w zasadzie- on jest chyba lepszą matką a ja niezłym ojcem ;) tak stereotypowo patrząc. teraz planuję małą rewolucję w naszym gabinecie bo brakuje mi dużego biurka/blatu do szykowania się do zajęć- mam z tym mnóstwo wycinania, rozkładania obrazków itd i nie chce mi się chodzić ze wszystkim do salonu na duży stół albo rozkładać na podłodze.

No a w lecie planujemy nadszarpnąć nieco oszczędności i pozwiedzać Italię :) I to nas chwilowo trzyma przy życiu.

Mały przegląd komórkowych  migawek z naszego życia:











przepis na te pyszności znajdziecie na www.est-ouest-est-ouest.blogspot.com























15 komentarzy:

  1. My też czasem lubimy wziąć gdzieś tylko jedno dziecko, żeby je bliżej poznać :)Teraz w czerwcu do Lubartowa też zabierzemy chyba tylko Amelkę (jeżeli w ogóle któreś), bo Jaś nie cierpi imprez rodzinnych, nudzi się i męczy. A ona kwitnie w towarzystwie :)


    Ta zima mnie w końcu zabije :( Mam już tak dosyć! Zające ze śniegu bawią, ale potem zawsze jest jęk rozpaczy :(


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, zabierzcie Amelkę, nasze dzieci będą niepocieszone jeśli się spotkamy i nie będzie żadnego z waszych dzieciołków :)
      ja też nie mogę już wytrzymać tej zimy...u nas dziś światełko w tunelu: +5 i zaczęło się rozpuszczać to białe g...!

      Usuń
  2. Niw zaluje, ze mamy dwoje dzieci, ciagle mi tego trzeciego do kompletu brakuje, ale doskonale wiem, o czym piszesz: gdy jestesmy z jednym dzieckiem jest inaczej, jest spokojniej, jest harmonia, rozmowa, nie ma podjudzania sie, glupawek, mam wrazenie, ze gdy idziemy gdzies z jednym dzieckiem, to ono tak jakby to docenialo, jakby sie staralo pokazac, ze cieszy sie, ze cala uwaga jest mu poswiecona. tak, i dziecko, i dorosly potrzebuje tej uwagi...
    fajnie spedzacie wolny czas. fajnego masz meza, dzieci - pewnie dlatego, ze sama jestes fajna:) moja polonistka wstawilaby mi pale za to naduzycie slowa ''fajny'':D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fajnie że tak uważasz ;)
      No ja też oczywiście nie żałuję. miałam na myśli dokładnie to o czym piszesz.

      Usuń
  3. Usmiecham sie szeroko bo....
    Po pierwsze wlasnie po raz kolejny odczytuje "Lapidarium"
    a po Drugie co za wyroznienie... moj przepis i blog i twoje cudne Financiers!!! Gratuluje Natamamo... i te zdjecia dzieci... przesliczne, przeslodkie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) dziękuję! a Financiers to jedne z najlepszych słodkości jakie jadłam, wyjątkowo mi podpasowały choć nie jestem bardzo "słodyczowa". Były z malinami i podałam je z gwiazdką bitej śmietany i sosem malinowym...bardzo efektownie się prezentował taki deser :)

      Usuń
  4. my w latającym sklepie (Michał tak mówi) odkryliśmy sporo rzeczy, których nie znaliśmy; wina kupujemy głównie też tutaj

    Z kupowaniem książek nieco przystopowaliśmy, bo nie mamy ich gdzie trzymac; obecnie nacieramy na bibliotekę; ostatnio zapisałam się na ,,Kamieniarza" C.:Lackberg:)

    Co do dzieci, to nasze funkcjonują niemal jak blizniaki, co do końca dobre nie jest, bo Natalka nieustannie domaga się takich samych praw/rozrywek jak Michał i mamy np. wielką rozpacz,że nie idzie na urodziny Michała kolegi...


    my odliczamy na razie do kwietniowego wyjazdu nad morze; a na sierpień planujemy sobie Grecję:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My z biblioteki też korzystamy regularnie; natomiast ja uwielbiam kupować i mieć książki więc gdy kończy się miejsce kupuję nowy regał :)
      Grecja też super kierunek :)

      Usuń
  5. Cieszę się, że macie plan, z którego jesteś zadowolona :-)
    Oj, muszę na zapas pospędzać czas z tym moim jednym póki co dzieckiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. niestety na zapas się nie da :) ale potem fajnie jest robić sobie takie indywidualne wyjścia :)

      Usuń
  6. pięknie się poukładało!
    Julek stał się sobą:) bardzo się zmienił!
    Ada jaka już duża, o matko, kiedy?
    zobacz, hipcio jednak miał zostać u nas:) potrzebuje tylko wózka, łóżeczka i wanienki z przewijakiem:)
    poproszę na maila przepis na zupę cytrynową:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hipcio był dobrą wróżbą :) a nasz jest też intensywnie eksploatowany :)
      Przepis zaraz prześlę :)

      Usuń
  7. Zagladam na bloxowy blog a tam od roku nic. Na szczescie znalazlam Cie tutaj:) Ciesze sie, ze wszystko tak fajnie sie uklada. Dzieciaczki swietne, dziewczynki sa bardzo do siebie podobne. Na pierwszym zdjeciu Ada wyglada w tej kurtce jak ludzik Michelina:) Przeslodki zreszta:) Pozdrawiam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agato! A ja do Ciebie zaglądałam a ponieważ długo nie pisałaś, nie przesłałam ci mojego nowego adresu, myślałam że zniknęłaś z blogowego życia. Witaj, ciesze się że tu trafiłaś i dziękuję za miłe słowa!

      Usuń
  8. Nata, w kwestii tej książki co to wiesz, to napisz, proszę, do mnie maila na ange76@interia.pl. Czyściłam komputer i wywiało mi wszystkie kontakty ze skrzynki :(

    mnie też Biedronka zaskakuje często, a ja tam zwykle dostaje amoku zakupowego bo wszystko taaakie tanie :D

    dzieciaki masz jak malowane :)

    OdpowiedzUsuń