Dzisiaj też swego rodzaju rocznica- 10 rocznica mojego wieczoru panieńskiego. Nie uwierzycie, ale urządziłam wieczór panieński w przeddzień ślubu. Namówiły mnie do tego moje lubelskie przyjaciółki, które w związku z jakimiś egzaminami poprawkowymi stwierdziły że nie będą do Warszawy jechały dwa razy, na ślub i na wieczór (mieszkałam wówczas w Warszawie). Przyjadą raz, chwilę pogadamy, strzelimy toast, obejrzymy razem jakiś film i pójdziemy spać, a na drugi dzień pomogą mi w przygotowaniach do ślubu.
Aha, dobrze zgadujecie że był to kiepski pomysł.
Oczywiście na jednym toaście się nie skończyło. Ani na jednym filmie.
Poszłyśmy spać nad ranem, a parę godzin później do mieszkania wparowała moja mama, która przy pomocy kilku mocnych kaw i kąpieli podjęła trud przygotowania panny młodej do ważkich wydarzeń.
Moje przygotowania do ślubu ograniczyły się do kąpieli, nałożenia kiecki, przypięcia welonu spinkami i zrobienia sobie makijażu. Potem tata zawiózł mnie swoim samochodem do kościoła, a następnie oddał przed ołtarzem w ręce pana młodego.
Podpisuję cyrograf:
Powagę udało nam się zachować jeszcze do drzwi kościoła:
Zbojkotowałam ślubne koncepcje mojej teściowej, absolutnie wszystkie, więc w ramach ustępstwa zgodziłam się na tort- siedmiopiętrowestraszydłozfigurkami! Uśmiechnięta panna młoda z nożem i morderczymi myślami, w nieostrym tle surowo spogląda Marcin Luter :)
Nie chciałam też typowej sesji ślubnej, więc zdesperowana fotograf namówiła nas na kilka pozowanych ujęć pod kościołem. Zdjęcia są w ogóle fatalnej jakości, co nie martwi mnie zupełnie, jako że małżeństwo jest jakości dużo lepszej :) moje ulubione to to, na którym pani fotograf wymyśliła, że mąż ma mnie wziąć na ręce- widzicie ten ledwo skrywany wysiłek mojego wówczas bardzo szczupłego męża, i przerażenie na mojej twarzy?
Będzie część druga rocznicowego posta, bo chciałam napisać parę rzeczy także o naszym małżeństwie. Potrzebuję jednak czasu by zebrać myśli, wciąż bardzo źle się czuję po wczorajszej smutnej wieści.
Póki co idę odgonić czarne myśli gotowaniem- fasolówka i dżem śliwkowy!
wszystkiego najlepszego! piekna rocznica, piekne zdjecia, a jaka piekna panna mloda...
OdpowiedzUsuńDziękuję :))
UsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńNic się nie zmieniłaś :)
Dziękuję! Ja jednak widzę upływ czasu, ale na razie nie przejmuję sie tym zbytnio :)
UsuńNatalio, gratulacje:) Nic się z Adamem nie zmieniliście (a propos, co to za klon za nim stoi, identyko:)). Udanego imprezowania!
OdpowiedzUsuńDzięki :) Adam ma rok młodszego brata który na żywo jest zupełnie niepodobny do niego- wszyscy łącznie z oboma braćmi byli w szoku po obejrzeniu tych zdjęć, na których bliźniaki przypominają :)
UsuńSerdecznie gratuluję! Pięknie wyglądaliście ( i nadal wyglądacie)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńGratulacje serdeczne!
OdpowiedzUsuńA ślub widzę, że w kościele św. Trójcy się odbył? :)
Dziękujemy!
UsuńŚlub w Trójcy :) do dzisiaj należymy do tej parafii,choć mieszkamy od trzech lat w Lublinie, nie możemy się tu jakoś "zaplęgnąć"- na nabożeństwach bywamy w filiale we Włochach gdzie jest organistą mój mąż :)
Gratuluje!! Tata fajny:)
OdpowiedzUsuńpieknie:)
OdpowiedzUsuńmnie tez ojciec do ślubu prowadził :)
Alez pieknie wygladaliscie:)))))) A ty jak z bajki:)))) A tata jaki przystojny:))) Fiu fiu:)))
OdpowiedzUsuńGratuluje i zycze kolejnych 10 wspanialych lat:)))
Ale piekne zdjecia! Cudny czas! Gratulacje!
OdpowiedzUsuńto i tak na niezłe ustępstwo poszłaś z tym tortem ahahahaha :) szczęścia!
OdpowiedzUsuń