środa, 31 lipca 2013

fotoreportaż z wakacji!




Ach, wakacje!
Leżenie brzuchem do góry...albo do dołu ;) albo na boczku :)
11 dni słońca, żaru, błękitnego nieba. Delikatna bryza. Szum morza.
Długie spacery brzegiem morza, w ciepłym wietrze.
Dzieci, szalejące, ganiające, w euforii piaskowo-błotno wodnej. 
Oba skubańce starsze pływają już samodzielnie i nurkują.
Niezliczone zamki z piasku.
A wieczorami- gorące powietrze, sukienki, makijaż, kalmary i pizza.
Najlepsze w świecie czekoladowe lody.
A jeszcze późniejszymi wieczorami- zimne białe wino i długie rozmowy.
Żeby nie było- szczypta kultury wyższej- Tintoretto i paru innych panów w Scuola di San Rocco w Wenecji (w Academii byliśmy poprzednim razem).




Wenecja




nie mam pojęcia co one robią 





Damski lans:







w obiektywie najstarszej córki:

nasza najstarsza jak zwykle zaczytana...

 ...a najmłodsza rozpędzona :)

wróciłam wypoczęta i pełna energii- bez żadnego smędzenia o końcu wakacji, jakoś raźno i ochotnie zabrałam się do zadań na miejscu. i o to chodzi! podbudowałam sobie etos pracy, hehe.

a najbliższe zadanie: sobotnie ogrodowe przyjęcie urodzinowe niejakiej Ady Magdaleny. Uwierzycie że kończy już 2 lata???






niedziela, 7 lipca 2013

Nie przegapić ani chwili z biegania po wydmach...

Obejrzałam przed chwilą film "Żelazna Dama". Nie będzie recenzji, choć Meryl Streep fenomenalna. Film przejmujący dla mnie pod pewnym względem- życie z perspektywy człowieka starego. Jest taki kadr- stara Thatcher ogląda film w którym jest wraz z rodziną na wakacjach. Młodzi, roześmiani, ganiają z mężem po wydmach dwójkę małych dzieci. Momenty sukcesu i momenty porażki, chwile bardzo osobiste, wszystko jest za nią. Ukochany mąż, którego rzeczy pakuje, z którym wciąż rozmawia mimo że nie żyje od wielu lat. Jego uśmiech o którym myśli gdy chowa mężowskie koszule do czarnego worka na śmieci. To nie zostaje powiedziane, ale gesty, mimika Streep mówią- kiedy to minęło? jak to możliwe? jak to się stało że wszystko jest za mną?
Mnie, widza, wbija w kanapę ten moment.
Najbardziej wyświechtany banał, obrzydliwy komunał- czas leci. a wydawało się że dopiero...
Sporo jest za mną, ale wciąż jeszcze mam poczucie że tyle przede mną.
Jak to jest stać pod ścianą braku perspektywy?
Bardziej przerażające niż śmierć.
Jak to jest żegnać osobę, z którą- dopiero co, przed chwilą- wiązało się na całe życie. Którą ma się przed oczami, z dnia na dzień coraz bardziej niezbędną.
Czy ratunkiem jest być maksymalnie tu i teraz? Nie przegapić ani chwili z biegania po wydmach.
Cóż za straszliwy banał.