sobota, 15 lutego 2014

jutro przepustka

Sobotnie śniadanie: pancakes z syropem klonowym :)

 Nasza przyszła fashionistka trenuje blogerską pozę:
 Ada. Dziecko-determinacja.
 Wiosna idzie!

 Starszaki.

My trampiary :)






Było cudnie, było żmudnie, było na granicy cierpliwości. Wszystko jednej soboty.
A jutro przepustka. Z samego rana odwozimy dzieci do warszawskich, stęsknionych dziadków; potem nabożeństwo a po nabożeństwie- miasto jest nasze! Drżyj Warszawo nadchodzą wyposzczeni rodzice!
W planach miejska łazęga i hipsterski knajping. Czyli to co w Warszawie udaje się najlepiej.
Dobrej niedzieli!

czwartek, 13 lutego 2014

wir

wciągnął mnie po feriach wir codzienności; zmienił nam się nieco plan, więc już drugi tydzień poświęcam na ogarnięcie czterech planów: mojego (szkoła+lekcje prywatne), dwójki dzieci (zerówka+pierwsza klasa) i męża (aplikacja). Plus opieka nad Adą- nasza, na zmianę, raz w tygodniu na 3 godziny moja mama. Na razie, bo potem zaczną się Adama praktyki. W tej chwili część pracy może robić w domu.
Julkowi zmienił się plan w szkole; nigdy nie pojmę dlaczego na świecie szkoła może mieć stałe godziny lekcji a u nas co klasa, co dzień tygodnia to inne błyskotliwe pomysły.
W ramach szkoły oboje chodzą na basen; niestety od tego semestru w dwa różne dni, co oznacza że już dwa razy w tygodniu muszę pamiętać o posiadaniu i naszykowaniu wszystkich rzeczy. Z zajęć dodatkowych na razie korzysta tylko Nela- w tym semestrze chodzi na taniec nowoczesny (organizowany na szczęście w szkole, po lekcjach) i ma lekcje wiolonczeli. Obie rzeczy wybrała Nela i będzie je ciągnąć dopóty, dopóki będzie ją to interesowało. Poza tym i Nela i Julek chodzą  w piątek po południu na religię do parafii, Adam ich wozi a ja odbieram wracając z pracy.
Logistyka prania, pakowania i dawania jeść jest powalająca.
A ja postanowiłam też zrobić coś dla siebie i wczoraj byłam po raz pierwszy na próbie parafialnego chóru. To mój mały wstydliwy sekrecik- uwielbiam śpiewać w chórze :)) w ogóle uwielbiam wszelkiego rodzaju wspólne muzykowanie. Udało mi się tak poustawiać zajęcia że próby mi pasują. Jest świetnie!-i czekam już na kolejną środę.
Poza tym cóż- kilka udanych polowań w ciuchlandzie, gotowanie pyszności (dziś mąż ugotował genialne danie a la tagine), weekendy z miejską włóczęgą i pyszną kawą, czytanie, zażegnana małżeńska sprzeczka, miłe wieczory. Wyjątkowo łagodnie znosimy tę łagodną zimę :)
Dziś reportażowo; na wyżyny tematyczne wzniosę się niebawem :)