wtorek, 29 stycznia 2013

Kraków!

W ten weekend postanowiliśmy już dość dawno odwiedzić Kraków, chcieliśmy się załapać na prezent od muzeum narodowego w postaci darmowego wejścia do jednego z oddziałów krakowskich- do 28 stycznia. A że akurat w miniony weekend nasz przyjaciel był w Krakowie (pomieszkuje z racji pracy w Łodzi i u swojego faceta w Krakowie, plus dużo wyjeżdża) chcieliśmy to połączyć. Pierwotnie mieliśmy zostać na dwa dni, ale w niedzielę nasze dzieci zostały zaproszone na urodziny kuzynki do Warszawy.
Za to pojechaliśmy już w piątkowy wieczór, o 19 po mojej pracy. Udało nam się upolować fantastyczny hotel- na ulicy Dietla, pomiędzy Kazimierzem a Starym Miastem, w bardzo promocyjnej cenie z racji na brak sezonu. Generalnie był to tego rodzaju hotel na który normalnie nas nie stać- wysoki, duży pokój  w ładnej kamienicy, biała,pościel z bawełnianej satyny, megagrube, idealnie miękkie materace w łóżkach, mnóstwo białych ręczników i miniaturowe kosmetyki w łazience. W związku z tym czuliśmy się niesamowicie podjarani i spędziliśmy wieczór oraz poranek ekscytując się wszystkimi detalami a co poniektórzy skacząc po łóżkach. Generalnie jest to maksimum luksusu jaki mi jest potrzebny i nie wyobrażam sobie co jest w naprawdę luksusowych hotelach :) A jeszcze moje ulubione miejskie otoczenia- pod oknami na wysokim pierwszym piętrze ulica, tramwaje, piękne stare kamienice. 
Po porannym wybyczeniu się, rodzinnych szaleństwach w pościeli i fantastycznym śniadaniu (najlepsze jest to że nie musisz go robić; musieliśmy za to zabrać nasze dzieci stamtąd po jakimś czasie bo kompromitująco ogołacały szwedzki stół ;)) udaliśmy się do zaplanowanych rozrywek kulturalnych. Najpierw Muzeum Inżynierii Miejskiej. Polecam!! Wystawa interaktywna o kole- sporo stanowisk w których dzieci same mogą przekonać się o różnych zastosowaniach kół i prawach fizyki z nimi związanych. Poza tym wystawa o motoryzacji- samochody, autobusy, konne tramwaje i automobile a także pawilon z zabytkowymi tramwajami, oraz hit- skrzynia biegów w której można pogmerać i zobaczyć jak działa, same "bebechy" samochodu itd- wszystko w zasięgu.Dzieci zachwycone, chcą jeszcze raz pojechać. Bardzo fajnie i naprawdę światowo.
Za to niezbyt światowo w odpicowanym muzeum narodowym- galerii malarstwa polskiego XIX wieku w Sukiennicach. Na widok dzieci obsługa reaguje tam iście alergicznie. Podbiega do nas jak w transie i mówi histerycznym głosem, że dzieci trzeba prowadzić wyłącznie za rękę. Ok. Po czym gdy Nela się zbliża do tabliczki  z nazwą obrazu, żeby ją przeczytać (mała tabliczka na samym dole wielkiego płótna, mikroliterki) pani podbiega znowu wołając żeby nie dotykała i nie zbliżała się bo te tabliczki odpadają (!). Na moją uwagę, że nie są chyba zabytkowe, a dziecko tylko chce przeczytać malutkie literki, mówi że "różne są dzieci" a poza tym jak się tak blisko podchodzi to włącza się alarm (!). Poradziłam jej aby zrobili większe tabliczki. Już nie mówiąc o tym że Prado to to nie jest, no nie?  No. Ale poza tym, dzieci zachwycone- latały od obrazu do obrazu, pokazywały sobie różne ciekawiące ich rzeczy na obrazach (nawet Ada!), domagały się wyjaśnień i tylko obsługa muzeum studziła ich entuzjazm. Za to zainteresowanie Ady obrazami było pozytywnie komentowane przez innych zwiedzających :)
Pomiędzy muzeami pyszna kawa, a po- pyszny obiad w naszej ulubionej "Dyni". Wszędzie przemiła obsługa i kąciki zabaw dla dzieci.
Późne popołudnie i drugą noc spędziliśmy u naszych chłopaków, objadając się,pijąc i dyskutując. Było pysznie!
Na drugi dzień o świcie do Warszawy, na 10 do kościoła-Adam służbowo, my- duchowo :) krótki spacer (-12!), obiad  i urodziny kuzynki. Ja w międzyczasie wpadłam do Ikei po roletę do kuchni- po drugiej stronie ulicy wybudowali nam ostatnio biedrę i wkurza mnie widok świecącego robala wieczorem- no to sobie zasłoniłam :) po urodzinach już do domu. 
Jedyna szkoda to to, że nie udało się spotkać z wirtualno-realną koleżanką Zieloną. Oni nie mogli się z domu ruszać, my nie mieliśmy jak wcisnąć w nasz plan wizyty u nich choć za zaproszenie jesteśmy bardzo wdzięczni i na pewno skorzystamy następnym razem! Bo następny raz będzie, jak będzie ciepło- czeka na nas ogród doświadczeń i MOCAK, i Nela marzy o zobaczeniu na żywo witraża Wyspiańskiego a Julek chce wejść "do zamku!"
Jaki to był wspaniały weekend! Aż mi się ciepło robi jak o nim znów pomyślę! Jesteśmy stworzeni do włóczęgi, to jest pewne :)

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Święta 2012 fotograficznie- część II i ostatnia :)

Drugi i ostatni poświąteczny wpis :) Dziś o fotorelacja o tym co robiliśmy podczas okresu świątecznego.
No więc oczywiście czytaliśmy, czytano, czytali. Obok korzyść z posiadania czytającego dziecka czyli starsza siostra czyta dzieciom :)
A że pod choinkę Aniołki przynoszą nam głównie książki, było co robić.











Wzruszaliśmy się także (a jakże) na występie świątecznym w przedszkolu Syna.
 Poranek w Pierwszy Dzień Świąt- piżamosnujstwo i zabawa prezentem głównym- składanym w mozole Papierowym Miastem.


 Zabawa się kontynuuje wieczorem a elementów przybywa :)

Niespodziewanie strzeliłam Synowi sesję retro :)




A słoneczne, sylwestrowe przedpołudnie spędziliśmy nad Zalewem Zemborzyckim:

 poniżej szczerbata matrioszka ;)












 Co poniektórzy dbali także o perfekcyjność swoich kreacji :)

A teraz czeka nas wyzwanie w postaci produkcji motylich skrzydeł na bal karnawałowy w szkole Neli, który odbędzie się ...aaaaaaaaaaaa!!!!!!!! POJUTRZE! ;)
Jak się z tym uporamy, postaram się podjąć bardziej ważkie tematy ;) na razie- dziękuję za uwagę :)

środa, 16 stycznia 2013

Fotograficznie- Święta 2012 cz.1

Dziękuję za bardzo interesujące głosy pod poprzednim postem ,a dzisiaj dla rozluźnienia ;) obiecane zdjęcia świąteczne. Dziś wątek kulinarno- dekoracyjny.

Prezenty home-made wg Tessy Capponi-Borawskiej (grudniowy Twój Styl)


 Powyżej: nieco krzywy, ale bardzo czekoladowy Sacher-Torte

A poniżej: pierniczki :)
Oczekiwanie na pierwszą gwiazdkę ;) na stole- śledź po kaszubsku


















Co poniektórzy woleli jednak suchy chleb :)
Wigilia była u nas. Jedliśmy na przystawkę śledzie po kaszubsku, potem barszcz czerwony, danie główne- grillowany łosoś w sosie cytrynowym z ziemniaczanymi kulkami i sałatką jarzynową, na deser tort Sachera z bitą śmietaną :) Na drugi dzień obiad u mojej mamy- na zamówienie pieczony kurczak z jabłkami i ziemniaczkami (mama robi obłędnego)
Dekoracje:
Dekoracyjne potomstwo :)



A w tym roku na choince postawiliśmy na home made i w adwentowe wieczory tworzyliśmy różne proste ozdoby. To samodzielne dzieło Julka:

Ptaszek to wkład mojej mamy


Latarenka autorstwa Neli oraz łańcuch- praca zbiorowa


Ten tutaj kupny oczywiście ale bardzo zadzierżysty :)

A serca robiłyśmy z Nelą według książki "Rok z Linneą"



Po dorzuceniu światełek, paru słomianych ozdóbek i bombek wyszło retro wspomnienie :)



Następnym razem pokażę co w okresie świątecznym robiliśmy- poza jedzeniem :)













poniedziałek, 14 stycznia 2013

o jedności z Episkopatem dzisiaj będzie

Najnowsze fotorelacje rodzinne dojrzewają, a tymczasem- mój najnowszy bulwers z niedzielnej prasówki.

Gazety Wyborczej temat z okładki wydania weekendowego. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ogłasza konkurs na miejsce na cyfrowym multipleksie. Wymagania zakładają min. program "w duchu jedności z Episkopatem Polski" oraz to, że kanał ma edukować "w zakresie  historii i współczesności chrześcijaństwa w duchu nauczania Stolicy Apostolskiej". Przedstawiciele KRRiT uśmiechają się niewinnie i mówią, że oczywiście startować może każdy nadawca, nie tylko katolicki. No ale nie oszukujmy się, większość widzów oczekuje jednak stacji katolickiej, a konkretnie- TV Trwam.

No ja się nie oszukuję. Statystyki znam i wiem, że większość Polaków to katolicy, przynajmniej na piśmie i w dniu ślubu. Ile z nich jest fanami TV Trwam oraz wciela w życie nauczanie Stolicy Apostolskiej- nie wiem. Ale jakoś nie znam ludzi (choć znam katolików) będących namiętnymi fanami tej stacji. Mniejsza z tym natomiast- nawet przy założeniu że 98 % Polaków to katoliccy fani ojca Rydzyka, 100% Polaków podlega pewnej zasadniczej ustawie, która zakłada bezstronność władz publicznych w kwestiach światopoglądowych oraz zasadę równouprawnienia związków wyznaniowych oficjalnie w Polsce uznanych. Chodzi z grubsza o to, że nawet jeśli konkurs taki wygra TV Trwam, to taki zapis w wymaganiach pojawić się nie ma prawa. Bo ogranicza możliwości zgłoszeń nadawców niekatolickich. Bo łamie zasadę bezstronności władz. Wypowiada się prawnik z UW, prawniczka z UJ, w tym duchu z grubsza. Jak znam życie, wszyscy to łykną. Łącznie z moim kościołem, który nie będzie chciał się wychylać. 

Mnie natomiast interesuje jeszcze kwestia "edukowania w zakresie historii chrześcijaństwa w duchu nauczania stolicy Apostolskiej". Religia to religia, ale HISTORIA religii, to jednak historia. Ileż minęło lat PRLu gdzie utyskiwano gromko (być może byli w tym gronie szacowni członkowie KRRiT), jak to w ustroju słusznie minionym wypaczano historię, naginając ją do obowiązujacej ideologii, a przecież historia jest jedna, chcemy prawdy i obiektywizmu, i tak dalej, i tak dalej. Ale skoro nie chcieliśmy historii Polski wg Stalina to dlaczego mamy mieć historię chrześcijaństwa według Watykanu? Historię chrześcijaństwa- obiektywnie- tworzyło i tworzy wiele związków wyznaniowych, tworzyli ją nawet w sposób zasadniczy Żydzi. Tworzą ją także wszyscy ci filozofowie, etycy czy myśliciele, którzy z nią polemizują. Istnieją określone historyczne fakty, przy których Watykan delikatnie mówiąc obiektywizmem nie grzeszy. To jak- jednak historia nie musi być obiektywna, tylko NASZA? 

W takim razie chodziło chyba o historię katolicyzmu, a tego już napisać nie wypadało.
Zresztą, mylenie słów katolicki i chrześcijański, oraz mówienie kościół w rozumieniu kościół rzymsko-katolicki jest w naszym kraju nagminne.

Nie mam absolutnie nic do katolików jak wiecie, i jestem skłonna żyć w zgodzie w jednym kraju nawet z wyznawcami ojca Rydzyka, ale wydaje mi się że warunkiem jest właśnie ta zagwarantowana przez konstytucję równość wobec prawa oraz bezstronność światopoglądowa władz. Widać natomiast niepokojącą chęć zawłaszczenia przez - choćby i większość- całości.  Nie będę się tu rozwodzić nad tym akurat wątkiem, bo to temat zbyt szeroki jak na jedną notkę. 

Innym wątkiem który pojawia się przy tej okazji jest luźny stosunek do potrzeby przestrzegania prawa. W standardzie demokratycznego państwa bezwyznaniowego nie do pomyślenia są takie wypowiedzi jak chociażby cytowane w GW przedstawiciela KRRiT. 
Oraz dystans i brak zaangażowania większości obywateli. Oni tam coś sobie robią a ja upiekę babeczki. 
Brak związku, kierunek zajęty. Jestem dumna bo nie czytam gazet, nie jestem na bieżąco, popijam poranną kawkę i patrzę jaki ten świat piękny.

Też czasami patrzę.
Lubię jednak patrzeć w różne strony.

sobota, 5 stycznia 2013

jestem z powrotem

1. mój stacjonarny komputer spędził dobę u milczącego (tradycyjnie) acz sympatycznego informatyka i wrócił zmieniony z malucha w porsche. internet działa tak szybko że nie zdążam pomyśleć co chcę dalej  
2. mój laptop-przypominam utopiony kwasem z ogórków Wigilię- nadal u ww pana, na razie pan zgrał mi wszystkie dane na stacjonarny (alleluja, dysk działa) i ma się odezwać z diagnozą. może- może- da się naprawić. za mniej niż kosztuje nowy. 
3. na dysku z laptopa- który na szczęście nie ucierpiał- znajdowały się min jedyne kopie wszystkich zdjęć jakie ma Ada, dokumentów i nagrań związanych z festiwalem oraz materiałów do mojego doktoratu. róbcie kopie zapasowe! na pewno robicie. to ja jestem idiotką która ma fuksa  
4. mam katar od dwóch tygodni. to rekord. 
5. JUŻ mam dosyć zimy. to też rekord. 
6. Ada skończyła wczoraj 17 miesięcy. Mierzy 82,5 cm i waży niecałe 11 kg. Jestem z niej dumna, bo w niedużym wokabularzyku jakim dysponuje znalazło się słowo cita -czyli czyta, łączone odpowiednio z osobą, np mama cita.  Jest już bardzo kumata, rozumie wiele poleceń, pytań. ma swoje słowa na członków rodziny (oprócz standardowych mama i tata)- Nela to Nana, Julek to Sisio (czasem dla żartu mówimy na niego Syńcio i Ada to podłapała), Pciapcia to babcia a dziadek został Babą. 

Mogę ze spokojem znów pogrążyć się w lubym uzależnieniu od internetu 

wklejam powyżej mój wpis z Dzienników dzisiejszy, tak żeby usprawiedliwić moją ciszę- nie miałam internetu  z różnych przyczyn- najpierw feler z internetem, potem utopiony laptop i niesprawny stacjonarny komputer. no ale już jestem, nadrobię zdjęcia i wpis świąteczno noworoczny, jak tylko zgram zdjęcia z aparatu :)